24 października 2012

Rozdział piąty, Nouis & Zarry

                                                                    Louis

    -Brawo Louis – powiedział Niall, kiedy schodziliśmy po schodach. – Bardzo ładna akcja, mogliśmy wyjść z klasy ten kwadrans wcześniej.
    -To nie było zamierzone – obraziłem się, jednocześnie próbując ignorować jego rękę na moich plecach, której ani myślał zdjąć. 
    -W każdym razie akcja była epicka, jak to masz w zwyczaju mówić.  
    -Och, zamknij się – burknąłem. – To nie moja wina, że zasnąłem, nie?   
    -Nie denerwuj się tak – zachichotał. – Weź głęboki oddech. Idziemy na wagary, wszystko będzie dobrze. 
Fuknąłem gniewnie. 
Wyszliśmy ze szkoły bez problemów. Nikt nie zapytał nas, dlaczego opuszczamy jej mury pod koniec trzeciej lekcji. Niall twierdził, że kłopoty zaczną się później, ale wolałem uważać, że ucieczka ujdzie nam całkiem na sucho. A nawet jeśli nie, to wszystko jest lepsze od lekcji chemii, geografii i fizyki następujących po sobie. Kto układał ten plan, ludzie? 
    -To gdzie idziemy? – zagadnąłem. 
    -Nie wiem, gdziekolwiek. Do kina, na spacer czy gdzie tam. O, albo wiem. Mam ochotę na loda.
Parsknąłem cichym śmiechem. 
    -Chcesz się wybrać do burdelu? Uał, niegrzeczny Nialler.
Zarumienił się.
    -Nie o takiego loda mi chodziło. Tylko o takiego z bitą śmietaną i czekoladą – dodał przekornie.
Wyobraziłem sobie Niall’a w takiej sytuacji i przygryzłem dolną wargę. O mój Boże… 
    -Więc? – mruknąłem, myśląc zupełnie o czymś innym. 
    -Więc idziemy do lo… To jest, chciałem powiedzieć, do kawiarni.
    -No cóż – westchnąłem, udając zawiedzionego. – Może innym razem.
    -Nie ma mowy. 
    -Jeszcze się przekonasz do pomysłu – powiedziałem z granitową pewnością.
    -Och, zamknij się.
    -Proszę bardzo.
Milczałem przez kolejne pięć minut, upajając się swoją wizją.
    -Louis?
    -Ooo, to jednak się przekonałeś do rozmowy?
    -Tak. Ale nie o seksie, jesteśmy na ulicy.
    -Nie wiesz, co to dobra zabawa. Muszę cię poznać z moimi przyjaciółmi, zobaczyłbyś prawdziwe, grupowe odpały.
    -Może jednak nie? – zasugerował.
    -Przekonasz się do pomysłu – powtórzyłem. – Wychowam cię na prawdziwego anarchistę, Niall. Zobaczysz, jeszcze razem rozwalimy system.
    -Mój proces wychowania raczej się zakończył, Lou. 
Boże, o czym ja pieprzę? Mówię jakieś głupoty, totalnie nie wiem, co powiedzieć. A on wydaje się taki rozluźniony. Nic dziwnego. Dla niego to po prostu przekomarzanie się z kumplem, a nie bycie sam na sam z chłopakiem, który cię pociąga. O ile na ulicy można być sam na sam, nawiasem mówiąc.
    -Hej, Lou, żyjesz?
    -Tak, a czemu pytasz? – zdziwiłem się.
    -Od kilku minut się nie odzywasz. W twoim przypadku to rzadkość – dodał złośliwie.
    -Chyba mam wyrzuty sumienia – westchnąłem nieszczerze.
    -Wybacz, ale nie wierzę. Zareagowałeś takim entuzjazmem…
    -Podszept szatana.
    -Jestem ateistą, Lou.
    -Ja też. Co nie zmienia faktu, że to był podszept szatana.
    -Nie rozumiem cię – westchnął. – Czy ty przypadkiem nie jesteś kobietą? – przyjrzał mi się uważnie.

                                                                 ~ * ~


    -Odprowadzić cię? – zapytałem. – Mam jeszcze trochę czasu, aż skończą się lekcje.
I przy okazji dowiem się, gdzie mieszkasz – dopowiedziałem w myślach.
    -Możesz. Mój dom jest niedaleko szkoły. Moim zdaniem za blisko. Gdyby był kilka przecznic dalej, mamie nie chciałoby się chodzić na wywiadówki. A tak to mam przerąbane. 
    -Mama nie opuści żadnej wywiadówki po tym, jak mnie wywalili – odparłem ponuro. – Coś okropnego. Chciała nawet mój stary dzienniczek uwag, ale na szczęście dzień wcześniej przezornie schowałem go u Josh’a. Wiesz, wszystkie jej podpisy były podrobione – dodałem gwoli wyjaśnienia.  
    -Domyśliłem się – parsknął. 
    -Jesteś bardzo inteligentnym chłopcem, Niall.
    -Wiem – wyprostował się dumnie. – Mam to po moim ojcu.
    -A czym on się zajmuje?
    -Nie mam pojęcia – wzruszył ramionami. – Rozwiódł się z mamą zaraz po moim urodzeniu. Nawet go nie pamiętam. Po prostu zawsze, kiedy zrobię coś – cokolwiek – nie tak, mama oskarża o to geny ojca. Na przykład oglądam telewizję, mama podchodzi i mówi ,,No tak, jesteś taki jak twój ojciec, najlepiej siedzieć i nic nie robić.” Ale potem zapomina i za tydzień mówi, że to ADHD, to ja mam po ojcu. Gdyby te wszystkie sytuacje połączyć, okazałoby się, że mój tata był człowiekiem spokojnym, ale żywym, małomównym, ale gadatliwym, nieśmiałym, ale za to bezczelnym…
Roześmiałem się głośno.
    -Masz zajebistą mamę. Muszę ją kiedyś poznać.
    -W porządku. Możesz nawet teraz, tu właśnie mieszkam.
Spojrzałem uważniej na nieduży, żółty domek z ogródkiem i powtórzyłem w myślach jego adres. 
    -Nie, teraz nie mogę. Ale innym razem chętnie.
    -Spoko. To cześć – nagle przybliżył się i objął mnie ramieniem.
    -Cześć – wykrztusiłem, kompletnie oszołomiony.

                                                                    * * *
   
    Nadszedł ten upragniony dzień, czas ciągnął się strasznie, jakby chciał zrobić mi na złość. Nie wiem czemu aż tak bardzo przejąłem się głupim wyjściem do kina. Może dlatego że będzie tam Zayn? Boże, nawet w mojej głowie jego imię brzmi idealnie! Cóż, możliwe, że to on jest powodem, dla którego tak bardzo chcę już iść do tego kina, no ale przecież nie będę z nim sam na sam. Będzie tam mnóstwo innych ludzi. Na pewno też będą tam ładne dziewczyny. Dziewczyny, które są lepsze ode mnie. Dziewczyny, które mają jakiekolwiek szanse u Mulata. Sytuacja była benzadziejna i z każdą minutą odechciewało mi się iść. Przecież tu, w Londynie miało być lepiej.. A tym czasem wszystko się komplikuje. Do piątej została równo godzina, podszedłem do swojej szafy i wyciągnąłem z niej czarne rurki i szarą, rozciągniętą koszulke z małą kieszonką z przodu, na której widniało różowe serduszko. Na ręce zawiązałem czarny rzemyk i dodatkowo ubrałem parę bransoletek. Chwyciłem w dłoń mój ulubiony czarny sweter i ruszyłem na doł po schodkach. W tym momencie poczułem wibracje, a już po chwili po pomieszczeniu rozlegl się dźwięk mojego telefonu. Wydostałem go z tylniej kieszeni moich obcisłych spodni, po czym wcisnąłem zieloną słuchawkę.
     - Halo?
     - Harry? - Usłyszałem po drugiej stronie i uśmiechnąłem się, słysząc ten głos.
     - Tak, to ja. Po co dzwonisz? - Spytałem lekko zdenerwowany, ponieważ bałem się, że z naszego spotkania nic nie wyjdzie.
     - Słuchaj, ja nie dam rady po Ciebie przyjechać... Przepraszam. Oczywiście spotkanie nadal aktualne! - Podkreślił, jakby czytając mi w myślach.
     - Nie ma sprawy, jakoś tam dotrę.
     - Nie gniewasz się? - Spytał a ja prychnąłem cicho. Zły? Na niego? To niemożliwe.
     - Nie, oczywiście, że się nie gniewam. Różne rzeczy się zdarzają.
     - To dobrze, martwiłem się, że będziesz zły... No nie ważne. Muszę już kończyć, do zobaczenia później, Harry.
     - Do zobaczenia, Zayn. - Odpowiedziałem i rozłączyłem się.
Wsunąłem na nogi białe converse przed kostki, po czym podszedłem do wielkiego lustra. Wsunałem w gęste, kręcone włosy swoje smukłe palce, i pozwoliłem im przesunąć się wśród nich płynnym ruchem. Spojrzałem na swoje odbicie i uśmiechnąłem się delikatnie, przez co ukazały się dwa bliźniacze dołeczki, zajmujące miejsce na moich policzkach. Zawsze mówili mi, że te dwie, głupie dziury są urocze. Nigdy nie potrafiłem tego pojąć. Przyglądałem się sobie jeszcze parę chwil, testując swój wygląd w różnych sytuacjach. Musiałem wyglądać na prawde głupio, krzywiąc się do samego siebie. Usłyszałem za sąbą cichy śmiech, a w lustrzanym odbiciu ujrzałem swoją ciotkę, opierająca się o framugę drzwi.
     - Harry, kochanie! Wyglądasz olśniewająco. - Powiedziała kobieta, kierując się w moja stronę. Nie wierzyłem jej, byłem zbyt nieśmiały, za bardzo się nie lubiłem. Nie akceptowałem siebie. Podeszła do mnie i przytuliła mnie, co wyglądało dość zabawnie, bo w porównaniu do mnie, była bardzo niziutka. - Na prawdę, wyglądasz świetnie. Zawrócisz mu w głowie.
     - Oh ciociu, nie przesadzaj. Wyglądam.. Huh, normalnie. - Odpowiedziałem, wzruszając ramionami.
     - Normalnie? Harry, Normalnie? Czy Ty w ogóle wiesz co mówisz? Wyglądasz po prostu idealnie i wcale nie mówię tego po to, by Cię pocieszyć.
     - Dziękuję. Ale to i tak nie ma żadnego znaczenia. Idziemy całą paczką. - Wymamrotałem.
     - Oh skarbie.. I tym się tak przejmujesz? - Spytała niedowierzając a ja pokwiałem głową. Chciała dodać coś jeszcze, ale przerwałem jej:
     - Dobrze, nie ważne. Będzie to, co ma być. - Westchnąłem cicho i spojrzałem na zegarek - Jest szesnasta trzydzieści, muszę już iść. Do potem, Ciociu. - Powiedziałem i złożyłem deliaktny pocałunek na policzku kobiety.
     - No pa, trzymaj się Harry i baw się dobrze! - Krzynęła za mną kobieta. Machnąłej do niej i zniknąłem za zamykającymi się drzwami.

                                                       ~ * ~  
                                                   {Bryan Adams - Everything I do}
                                                    Look into my eyes - you will see
                                                          What you mean to me

     - Harry? - Usłyszałem za sobą czyjść znajomy głos. Odwróciłem się i ujrzałem idealną twarz Zayna. Uśmiechał się, a jego ciemne oczy aż promieniały. Był piękny. Na prawdę piękny.
     - Cz.. Cześć. - Zająknąłem się i odwzajemniłem uśmiech.
     - Długo czekasz? - Spytał a ja pokręciłem głową. - Huh, to dobrze. Wiesz, plany troszkę się pozmieniały.. - Powiedział niepewnie, a ja nie wiedziałem, czego mam się spodziewać. Przez moją głowe przeszło miliard roznych myśli, jedna gorsza od drugiej. Czy zaraz powie mi, ze jednak nie chce, żebym szedł? A może to jego nzajomi nie chcą? Może robił sobie ze mnie żarty? Może dowiedział się o mojej orientacji i się przestraszył? Może mnie nie akceptuje? Albo... - Moich znajomych nie będzie. - Odezwał się w końcu. - No i... Może to głupie bo w ogóle się nie znamy, ale zechciałbyś pójść tylko ze mną? Skoro już tu jesteśmy...? Oczywiście zrozumiem jeśli odmówisz ale...
     - Oj cicho już. - Przerwałem mu. - Jasne, że chcę.- Chłopak tylko uśmiechął się w odpowiedzi. Kupiliśmy jakieś przekąski i udaliśmy się w stronę sali o numerze trzy. Zajęliśmy swoje miejsca, które były idealne. Boże, z nim wszystko jest idealne! W pomieszczeniu nie było zbyt wielu ludzi, może z trzy, czetry pary i paru pojedyńczych ludzi. Tak w ogóle, kto chodzi do kina samemu? Nie ważne. Tak na prawdę, nie wiedziałem na jaki film poszedłem, ale to nie było ważne.
     - Lubisz horrory? - Spytał w końcu, a ja zaprzeczyłem ruchem głowy. - To dlaczego zgodziłeś się ze mną pójść? - Spojrzał na mnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Przęknąłem głośno ślinę.
     - Nie chciałem spędzać tego wieczoru samotnie. - Wzruszyłem ramionami, i pogratulowałem sobie wymówki. Zabrzmiałem przekonująco. Chłopak nic już nie dopowiedział tylko uśmiechnął się deliktanie, na co odpowiedziałem tym samym. Po paru minutach reklam, wszystkie światła zgasły, a film się zaczął. Przez pierwsze pół godziny, może więcej był niczego sobie. Ale później się zaczęło. Starałem się nie bać, ale czasami z mojego gardła wymykały się niepochamowane piski bądź okrzyki strachu. Czasami były to przekleństwa, które rozśmieszały starszego chłopaka. A gdy on chichotał, ja posyłałem mu mordercze spojrzenia. Przy pewnej scenie, bardzo obrzydliwej z resztą, zrobiło mi się nie dobrze i na prawde odechciało mi się to oglądać. Bałem się, chociaż staralem się tego nie pokazywać. Zayn okazał się jednak mądrzejszy niz mi się zdawało.
     - Boisz się? - Spytał nachylając się do mnie, a ciepłe powietrze z jego ust owiało moją szyje i ucho. Zrobiło mi się duszno.
     - N-Nie..
     - Przecież widzę. - Powiedział z lekkim rozbawieniem, po czym stało się coś, czego nidy bym się nie spodziewał. Objął mnie ramieniem, przyciągając do siebie, tak, że moja głowa przylegała do jego klatki piersiowej. Swoją drugą ręką chwicił moją, a kciukiem zaczął uspokajająco gładzić zewnętrznął część mojej dłoni. Odebrało mi mowę. Straciłem nad sobą panowanie. Jeju.. On tak pięknie pachnie...
     - Lepiej? - Usłyszałem jego głos, który wybudził mnie z zamyślenia.
     - Tak, dzięki... - Powiedziałem dosc niepewnie i pokiwałem głową, by potwierdzić swoje słowa.
     - Nie ma sprawy. - Odezwał się, a ja, dałbym przysiądź, że poczułem jego usta na swojej głowie. On pocałował mnie we włosy!
     - Z-Zayn.. Co robisz? - Spytałem, nie potrafiąc kontrolować swojego głosu.
     - Nic takiego... - Szepnął do mojego ucha. - Próbuję Cię uspokoić. Jesteś strasznie spięty... Harry - Mruknął do mojego ucha a wzdłuż mojego kręgosłupu przebiegł przyjemny dreszcz. Mruknąłem cichutko.
     - Podoba Ci się, no nie? - Spytał a ja kiwnąłem głową. Nie wiiedziałem co się ze mną dzieje. Co ten chłopak wyprawiał ze mną, nie robiąc tak na prawdę nic znaczącego. - Muszę Ci coś powiedzieć, Harry. - Ponownie szepnął. Moje imie wypowiadane przez niego.. Brzmiało inaczej niż zwykle. Brzmiało pięknie. - Podobasz mi się. - Usłyszałem jego cichy głos przy moim uchu. Czy ja śnie?
     - Że co proszę? - Spytałem drżącym głosem a chłopak zasmial się wesoło. Mniee ta sytuacja wcale nie bawiła.
     - Słuchaj, Hazz - Zaczął cicho, a moje serce mało co nie wyskoczyło z piersi. On tak pięknie zdrobnił moje imię! - Podobasz mi się od samego początku. Myślisz że.. Że to wszystko... To że jesteśmy tu sami i że wybrałem akurat horror to przypadek?
     - Ale.. S-skąd miałes pewność że.. Że się zgodzę?
     - Twoja ciocia... Ona jest jak każda kobieta, nie potrafi trzymac języka za zębami. Ale może to i dobrze. Przynajmniej wiemy na czym stoimy. - Powiedział, a ja zaśmiałem się. W pierwszyn momencie miałem ochotę wyrządzic mojej ukochanej cioci wielką, na prawdę wielką krzywdę. Jednak.. Patrząc na to z innej perspektywy, byłem jej cholernie wdzięczny. Wszystkie wątpliwości nagle uleciały. Co z tego że jestem gejem? Moja orientacja nie ma wpływu na to, kim jestem i na to, czy jestem szczęśliwy... A wiem, że przy Zayn'ie będę i to, że znamy się tak krótko nie ma większego znaczenia. Nie wiem co będzie dalej. Jak narazie cieszę się tym że jest przy mnie i że mogę spędzać z nim czas. Jak potoczy się ta znajomość? Uwierzcie, że też jestem tego ciekaw.
____________________________________________________________________________
Witajcie kochani! Dum dum dum, wiecie kto mowi? Tak, Lulo! Postanowiłam wrócić. Paula się zgodziła, teraz decyzja należy do was! Za niedługo na blogu pojawi się ankieta, kto ma pisać Zarry'ego. Nie wiem, czy wolicie go w moim wykonaniu, czy może jej... (:
No, mniejsza z tym, mam nadzieje że się wam podobało! Także do następnego! xxx ♥

8 komentarzy:

  1. Lulo wraca! *__* To się zacznie. xD
    A rozdział, dwa nawet - awwwwww. Słucham sobie pod koniec Lifehouse - Everything, akurat moment "'Cause you're all I want and all I need, you're everything, everything" i ZAAAARRRYY! CZRÓ LOFF FOREWER.
    Czekam na więcej Nouisa. :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow jaki dluugi !! I tak ma byc :) swietne! Chociaz troszke szkoda, ze ciotka sie wygadala... ale coz i tak kocham!

    OdpowiedzUsuń
  3. aaaaww jaaakieee boooskiee ! < 3 koocham ! zapraszam do mniee look-after-you-larry.blogspot.com ;]

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawe *.*
    Zapraszam do mnie
    http://fuckinglifebaby.blogspot.be/
    Dodaj do obserwowanych jeśli Ci się spodoba , pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  5. O Mój Boże x.x
    Zayn Go Pocałował x.x
    We Włosy ! x.x
    Hazza Mu Się Podoba x.x
    Za Dużo Wrażeń x.x
    Nie Żyję x.x
    a tak wgl to rozdział piękny, cudowny normalnie cud miód i orzeszki *____*
    a mam PYTANIE, ten rozdział Pisała Lulo czy Paula? ; )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oczywiście rozdział o Zarrym :D

      Usuń
    2. Lulo, oczywiście xd Ja przeciągałbym akcję przez kolejne trzy rozdziały, jak to mam w zwyczaju.
      Paula

      Usuń