Budzik zadzwonił bez uprzedzenia, wrednie wyrywając mnie z
zajebistego snu o… Nooo, z zajebistego snu po prostu. Wyłączyłem go z głębokim
westchnieniem i zerknąłem na wyświetlacz telefonu. Nowa wiadomość od Zayn. W
tempie ekspresowym przeczytałem krótki tekst: Cześć słońce. Miłego dnia :*
Odłożyłem komórkę i uśmiechem od ucha do ucha i w stanie
zaawansowanego rozanielenia zszedłem na dół. Ciotka stała przy kuchence i
mieszała coś w garnku. Spojrzała na mnie i zmarszczyła brwi.
-Ćpałeś?
Pokręciłem głową.
-Zayn do mnie napisał – włożyłem palec do dołeczka w
policzku.
-Aha – powiedziała ze zrozumieniem. – A co?
-Życzył mi miłego dnia – bezładnie opadłem na krzesło.
Roześmiała się.
-Masz minę, jakby co najmniej ci się oświadczył.
-Nie, tego nie zrobił.
-Cóż, wszystko przed tobą. Chcesz kakao?
Przez chwilę zastanawiałem się, co to do cholery jest kakao,
ale potem sobie przypomniałem i odparłem, że chętnie. Przed moim nosem pojawił
się duży, kolorowy kubek wypełniony płynem czekoladowej barwy. Upiłem łyk.
-Dobre – oceniłem z powagą.
-Wiem – odrzekła skromnie. – A tak przy okazji, odpisałeś
mu?
-O kurwa – zerwałem się na nogi i pobiegłem po telefon.
-W tym domu masz nie przeklinać! – zawołała za mną ciotka.
Nie zwróciłem na to uwagi, byłem zajęty odpowiedzią.
Hej.
Nooo i tu się zatrzymałem. Co ja mam do cholery teraz
napisać?! O, mam pomysł.
Tobie też życzę
fajnego dnia :3
Jestem geniuszem
Zayn
-Malik co ty taki
rozanielony? – Hazel spojrzała na mnie badawczo.
-Poznałem… kogoś – uśmiechnąłem się błogo, siadając obok
niej przy stoliku. Jak zwykle jedliśmy razem lunch.
-A może więcej szczegółów?
-Nie ma mowy – pokręciłem głową. Wolałem na razie nikomu nie
mówić, że ,,ktoś” jest facetem. Cholernie seksownym facetem, nawiasem mówiąc.
-Josh, powiedz mu coś! – Haze spojrzała na nadchodzącego
chłopaka błagalnie.
-Coś, Zayn. A o co chodzi?
-Poznał kogoś i nie chce mi nic zdradzić!
-Straszne – Josh pokręcił głową z udawanym oburzeniem. –
Jesteś okropny, Malik. Po prostu okropny. Przez ciebie Hazel nie będzie mogła
się skupić na następnej lekcji. Jak możesz?
-Może włóż w to trochę więcej serca, co? – dziewczyna
spojrzała na niego ze złością.
-Daj spokój, kobieto. Jak będzie chciał to się wyspowiada.
Nie rób z tego tragedii.
-Louis na pewno stanąłby po mojej stronie.
-Tak słonko, ale Louis’ego tu nie ma. Więc pogódź się z
faktem, że wszystkie pikantne szczegóły na razie cię ominą.
-Przestańcie się kłócić – poprosiłem. – Psujecie mi nastrój.
Od razu po szkole pobiegłem do sklepu, pracowałem dziś na
popołudniową zmianę. Lubiłem te dni – wtorek, środę i piątek. Siedziałem sobie
za ladą, odrabiając lekcje lub ucząc się. Często słuchałem też muzyki. Od czasu
do czasu ktoś przychodził i pytał o model gitary czy o cenę najnowszego werbla.
Uwielbiałem doradzać ludziom i słuchać ich opowieści. Z niektórymi stałymi
klientami prawie się zaprzyjaźniłem. Ale nie wszyscy kupowali. Była matka,
której syn grał w zespole, a ona chciała być na bieżąco. Był starszy pan, były
muzyk, któremu kontuzja ręki nie pozwoliła zajmować się tym, co kochał, więc
przychodził to żeby porozmawiać. Było kilkoro nastolatków, których nie było
stać na instrumenty. I oprócz tego morze innych twarzy, a dla każdej muzyka
stanowiła nieodłączną część życia. Ci ludzie potrafili zrobić z dźwiękami takie
rzeczy, jakie trudno sobie samemu wyobrazić. Dlatego kochałem tę pracę i nie
zamieniłbym jej na żadną inną, nawet dziesięć razy lepiej płatną. Obracanie się
w tym przyjaznym, otwartym dla każdego półświatku było lepsze niż pieniądze. A
kiedy nikt nie przychodził i sklep pustoszał, śpiewałem. Tak tylko, sam dla
siebie. Mój głos był w porządku – na ile sam mogłem osądzić, bo nigdy nikomu
nie pokazałem, co potrafię. Wystarczyły mi te minuty przy ladzie. Czułem, że
gdy śpiewam, uzewnętrzniam swoją duszę – że jej maleńkie, kolorowe skrawki
wydostają się na świat w postaci melodyjnych słów. Pomimo to nie czułem się,
jakbym coś tracił… Raczej, jakbym coś dostawał. Jakby każda piosenka upiększała
zbudowany we mnie dom, w którym mieszkała muzyka. Uwielbiałem mu się przyglądać
oczami wyobraźni. Jego fundamenty sięgały aż do kołysanek, które śpiewała mi
mama. Ściany odzwierciedlały moje poszukiwania, zmieniające się przez lata
gusta. Byłem pewien, że budowa nigdy się nie skończy – zawsze będzie coś do
zrobienia, nigdy nie będzie definitywnie gotowy. Jednak nie sprawiało mi to
zawodu, lecz radość. Dom, gdzie nie da się nic już ulepszyć, byłby końcem mojej
przygody. A ja nie chciałem opuszczać królestwa dźwięków, które splatały się ze
sobą w niesamowicie skomplikowanej choreografii, tworząc najpiękniejszą rzecz,
z jaką kiedykolwiek miałem do czynienia. Nigdy.
Pewnie uznacie mnie za wariata. Za dziecko, które bawi się w
swój magiczny świat i z pasją o nim opowiada. Ale ja tak to czułem. Tak czuję i
tak czuć będę. Nic nie mogę na to poradzić, a przede wszystkim nie chcę.
Dzisiaj też nie było specjalnego ruchu. Za oknem widziałem
ludzi, kulących się pod zimnym dotknięciem londyńskiej mżawki. Wydawali się
trochę nieszczęśliwy. Specjalnie dla nich wybrałem piosenkę Ed’a Sheeran’a Give me love
Give a little time to me or burn this out
We’ll play hide and seek to turn this around
Drzwi do sklepu otworzyły się bezgłośnie, ale ja tego nie
zauważyłem.
All I want is the taste that your lips allow
My my my my oh give me love…
Tknięty jakimś przeczuciem poderwałem głowę. Na progu
pomieszczenia stał Harry i patrzył na mnie z czułością.
-Ładnie śpiewasz. Kontynuuj.
-Dzięki, ale nie ma mowy – pokręciłem głową. – Może innym
razem. Jeszcze nigdy nie robiłem tego przy świadkach. Muszę się przygotować psychicznie.
-Rozumiem – uniósł do góry kącik ust. Wyglądał niesamowicie,
z wilgotnymi lokami, zarumienionymi policzkami i błyszczącymi oczami. Nigdy
jeszcze nie widziałem tak pięknej istoty. Ledwo mogłem uwierzyć, że mu się
podobam. Do własnego wyglądu stosunek miałem raczej krytyczny.
-A ty? Śpiewasz czasami?
-Trochę – przyznał. – W domu, w Nowym Jorku. Tutaj jeszcze
nie, miałem za dużo na głowie. Ale przyda się zbadać akustykę mojego pokoju.
Rozumiem, że ty śpiewasz dużo.
-No, sporo. Ale tylko w sklepie. W domu zawsze ktoś jest, a
tu czasem nie ma żywej duszy z wyjątkiem mnie.
-Boże, właśnie. Nie przeszkadzam ci przypadkiem?
-No co ty, jasne że nie. Widzisz, żebym miał coś do roboty? Czasami
nie wiem, za co mi płacą.
-Prawdopodobnie za znoszenie tłumów rozentuzjazmowanych
dziewczyn – powiedział, nawiązując do naszego drugiego spotkania, kiedy
przyprowadziły go tu Muriel, Claire i Diana.
Przewróciłem oczami i skierowałem się w głąb sklepu, by
wskoczyć na ladę. Wskazałem Harry’emu miejsce obok siebie.
-Czy to nie jest przypadkiem niszczenie wyposażenia? –
przekrzywił głowę na bok.
-Nie przejmuj się. Tom, mój szef, mówi że pewien stopień
wysłużenia pozwala stworzyć klimat.
-Fajnego masz szefa – usadowił się po mojej prawej stronie.
-Najlepszego.
Nagle objął mnie i przytulił. Mój podbródek znalazł się na
jego obojczyku, wdychałem zapach Harry’ego i czułem się wspaniale. Lepiej niż
kiedykolwiek i z kimkolwiek. Delikatnie przesunął dłońmi po moich plecach i
westchnął głęboko, z radością.
Nie mam zielonego pojęcia, ile tak siedzieliśmy.
Well, dziś notatka pod rozdziałem - tak dla odmiany. Przede wszystkim chciałabym przeprosić, jeżeli rozdział jest kiepski. Pisząc go byłam w specyficznym nastroju i pewnie za dużo miejsca poświęciłam na rozmyślania Zayn'a. Zdaję sobie sprawę, że mogą wydać się śmieszne i dziwaczne - niemniej są to moje własne poglądy na muzykę. Możecie się śmiać, macie do tego prawo.
Po drugie, pocisnęłam że Zayn jest krytyczny wobec swojego wyglądu. Jak Lulo wróci, chyba mnie za to zabije. Ale taka jest moja koncepcja literacka tej postaci. Hm, zaczynam wyrażać się kwadratowo, to zły znak. Lepiej skończę na dzisiaj, zanim napiszę więcej idiotyzmów.
Cóż, w każdym razie komentujcie. Naprawdę chciałabym poznać waszą opinię
oo jaa świeeetnyy ! < 333 zapraszaam do mniee na Larry'ego look-after-you-larry.blogspot.com ;]
OdpowiedzUsuńNonononononono! Dziękuję, że dodałaś <33
OdpowiedzUsuńJest świetny, możesz mi wierzyć na słowo! Czekam na Nouisa i pozdrawiam <33
http://one-direction-ziall.blogspot.com/
Ajdfiushdfiugsaiuhfisdagi AWWWWWWWWWWWWWWW ! :3 Bardzo mi się podobał! :* A najbardzie opis tego 'domu'. Jesteście cudowne dawajcie następne! <3
OdpowiedzUsuńŚwietne :) x
OdpowiedzUsuńjak słoodko. :)
OdpowiedzUsuńja tam lubię czasami poczytać fajne opisy, a nie w kółko dialogi i dialogi, więc nie masz się o co bać, jest super. xx
omom w końcu długi! Zajebiście piszesz ;) i dobrze że tak opisałaś przemyślenia Zayna bo przecież on tak naprawde jest romantycznych chłopakiem a tylko udaje takiego.! Czekam na Nouisa,
OdpowiedzUsuńWitaj.
OdpowiedzUsuńZostałaś wytypowana przeze mnie do Liebster Awards. Szczegóły i pytania na moim blogu. www.i-hate-you-and-love-you.blogspot.com
Zapraszam i nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. :D
soooł, o co chodzi z tym Liebster Awards?
OdpowiedzUsuńWeeell, nie zdążyłam jeszcze dodać notki xd Jak dodam, to skumasz :D
UsuńBardzo przyjemnie się czytało. Lekko, z delikatnym uśmiechem na ustach. I bardzo podobał mi się monolog wewnętrzny Zayna. Lubię tego typu przemyślenia głównych bohaterów. Na różne tematy. Radziłabym więc wprowadzić ich nawet więcej.
OdpowiedzUsuńOgółem jak już mówiłam ładniutki. :)