2 lutego 2013

...

Moi drodzy!
Przepraszam, że tak długo nie dawałam znaku życia.Niestety - pisanie, czytanie blogów, książek i tak dalej sprawiło, że zaczęłam całkowicie ignorować rzeczywistość. Co z kolei doprowadziło mnie do takiego stanu psychicznego, że najgorszemu wrogowi nie życzę.
Przykro mi, że nigdy nie dokończę tej historii. Ale przedkładam własne zdrowie nad ambicje literackie. Proszę, wybaczcie mi. Dziękuję za komentarze i wejścia.
A niech tam, będę dramatyczna - żegnajcie.

30 grudnia 2012

Los galaktyki jest w waszych rękach!

Umiłowani w Chrystusie Panu Bracia i Siooostryy!
Jest sprawa tego typu, że trzeba to opowiadanie prowadzić dalej. I trzeba powymyślać nowe przygody naszych kochanych gejów. Niby mam kilka pomysłów, ale przyda się wasza pomoc. Zatem proszę o propozycje tego, co ma się teraz dziać z Nouis'm, a co z Zarry'm. Jestem pewna, że wasza zryta wyobraźnia poradzi sobie z tym zadaniem.
Ostrzeżenie: Przyjęte mogą być tylko te pomysły, które mogą się zdarzyć w świecie realnym. Porwanie przez kosmitów nie wchodzi w grę.

28 grudnia 2012

Rozdział ósmy. Nouis.

Drodzy parafianie!
Ja, ksiądz biskup z wyboru oficjalnie chcę ostrzec ewentualnych czytelników. Możecie mieć wrażenie pewnej powtarzalności akcji ze względu na podobną tematykę, jak w poprzedniej notce. Za usterki przepraszamy. Ameeen!



Niall
Koło północy zacząłem szykować się do snu. Wiedziałem, że nie zmrużę oka, ale spróbować trzeba. Byłem już w piżamie (bokserki i koszulka z koniczynką), kiedy usłyszałem sygnał przychodzącej wiadomości. Od: Lou :*
Podejdź do okna. Teraz.
Odsunąłem firankę i wyjrzałem. Pod domem stał Louis i patrzył w górę. Uchyliłem skrzydło i wytknąłem głowę na zewnątrz.
-Co ty tu robisz? – zawołałem szeptem.
-Otwórz szerzej okno i cofnij się – syknął w odpowiedzi.
Z zamętem w głowie zrobiłem, co mi kazał. Po jakichś dwóch minutach zobaczyłem jego twarz ponad parapetem.
-Pomóż mi, debilu.
Jak w transie chwyciłem go za ramiona i wciągnąłem do środka. Jednak zachwiałem się i razem z nim upadłem na podłogę. Przez chwilę leżeliśmy bez ruchu, w końcu Louis pozbierał się ze mnie i usiadł na pościelonym już łóżku, a ja usadowiłem się obok niego.
-Jak… Jak wszedłeś? – odezwałem się, by przerwać ciszę.
-Twoja mama ma bardzo wygodną kratę do sadzenia bluszczu. I to tuż pod twoim oknem – nagle się uśmiechnął. – Boże, Niall. Tak się bałem.
-Czego? – lekko zmarszczyłem brwi.
-Wybiegłeś tak nagle… Chciałem wyjść za tobą, ale stwierdziłem, że pewnie wolisz być teraz sam. Obiecałem sobie, że dam ci spokój do jutra, ale nie mogłem zasnąć. Spojrzałem na zegarek i była dwunasta punkt, czyli już jest jutro. Wsiadłem w późny autobus i przyjechałem. Cieszysz się? – po tym, jak paplał, poznałem, że był zdenerwowany.
Milczałem przez chwilę, po czym wykrztusiłem:
-Przepraszam.
Uniósł brew, a ja zacząłem mówić szybko:
-Przepraszam, powinienem był ci powiedzieć, kłamałem cały czas, gadałem głupoty o dziewczynach, żebyś myślał, że jestem hetero. Tak strasznie się bałem, że mnie odrzucisz, jeśli się dowiesz. Kiedy Thomas mnie sypnął, myślałem, że umrę. Zachowałem się jak totalny tchórz. Jeżeli nie chcesz się już ze mną zadawać, zrozumiem. Po prostu…
-Zamknij się Nialler – przerwał mi z krzywym uśmieszkiem. – Wcale nie jestem lepszy od ciebie.
-To znaczy? Też coś ukrywałeś?
-Patrz, jak zabawnie życie się plecie. Zrobiłem dokładnie to samo, co ty.
Przez chwilę przetrawiałem jego słowa, nagle zrozumiałem i gwałtownie wciągnąłem powietrze.
-Ty też jesteś…
-Gejem – dokończył spokojnie. – Miałem ci powiedzieć już dawno, ale jakoś tak się nie układało.
Moje serce śpiewało. Louis nie był na mnie zły, a ja miałem u niego jakieś szanse. Może… Kiedyś…
-Zaskoczony? – znowu się uśmiechnął.
-Jak cholera – przyznałem, kręcąc głową. – Nigdy bym nie pomyślał.
-Mam zacząć chodzić do szkoły w obcisłych różowych legginsach?
-Byłoby zabawnie.
-Chyba dla ciebie, kretynie. Chociaż… Może te wszystkie laski przestałyby za mną biegać.
-Biedny Louis – pokręciłem głową ze współczuciem. – Nie może się odpędzić od napalonych dziewczyn, to takie smutne – teatralnym gestem otarłem oczy.
-Weź się odwal. Zamiast mnie pocieszać, to ty się śmiejesz.
-No to chodź – rozłożyłem ramiona, a Lou przytulił się do mnie, dotykając nosem zagłębienia w mojej szyi. Trwaliśmy tak przez chwilę, po czym Louis uniósł głowę i poważnie spojrzał mi w oczy. Odległość między nami zmalała praktycznie do zera, a w końcu nasze wargi zetknęły się delikatnie i ostrożnie. Przez chwilę obawiałem się, że chłopak odsunie się ode mnie, ale on zaczął całować mnie mocniej, bardziej namiętnie i gwałtownie. Zrobiło mi się gorąco i cicho jęknąłem, gdy popchnął mnie do tyłu, a ja upadłem na poduszki. Pogłębił pocałunek i wplótł mi palce we włosy. Potem przejechał ustami wzdłuż mojej szyi.
-Niall – zamruczał. – Czy wiesz, że to co teraz robimy jest absolutnie niemoralne?
-Tak się składa, że wiem – musnąłem palcami linię jego kręgosłupa. – Ale jakoś mnie to nie obchodzi.
-Niegrzeczny chłopiec – wsunął dłonie pod moją koszulkę i znowu mnie pocałował. Wygiąłem się w łuk, czując jego dotyk na brzuchu i torsie.

                                                   *              *              *

Obudziłem się w ramionach Lou. Przez całą noc leżałem przytulony do niego plecami – pasowaliśmy do siebie jak dwa puzzle. Odwróciłem się i lekko pogłaskałem go po włosach, a on otworzył oczy i spojrzał na mnie ciepło.
-Hej – powiedział cicho.
-Cześć – pocałowałem go lekko.
-Zajebisty początek dnia – wymruczał i przeciągnął się.
-Nialler, czas wstawać – mama weszła do pokoju bez pukania, jak to miała w zwyczaju. Wtedy zauważyła, że nie jestem sam. Przez chwilę milczała, zszokowana, po czym powiedziała jak gdyby nigdy nic – Cześć, Louis. Pospieszcie się, śniadanie na stole.
Wyszła.
-Masz specyficzną matkę – stwierdził Tommo, znajdujący się w stanie lekkiego szoku. – Wie o tobie?
-Yhm.
-Zareagowała podejrzanie spokojnie. Chyba że – spojrzał na mnie badawczo – często miewasz takich gości.
-Idioto, nie – trzepnąłem go w głowę. – Też nie mogę tego ogarnąć.
-W sumie… Nie pieprzyliśmy się przecież.
-Tak, ale ona o tym nie wie – przypomniałem i wyplątałem się z pościeli. Nagle rozdzwoniła się komórka Lou, którą wczoraj położył na stoliku nocnym.
-Halo? Cześć, mamo. Nie, nie uciekłem z domu. Poszedłem na spacer wcześnie rano, wrócę po szkole. Tak, zjadłem śniadanie. No, na razie.
-Twoi rodzice ci wierzą? – uniosłem brwi.
-Niekoniecznie – przyznał. – Ale chodzę własnymi drogami i przyzwyczaili się do tego. Chociaż jak wrócę do domu w tych samych ciuchach, mogą nabrać błędnych podejrzeń.
-Pożyczę ci coś – zaproponowałem.
-Tylko nie legginsy – zastrzegł.
-Wybierz sobie co chcesz – wziąłem w rękę dżinsy, bokserki i jakąś koszulkę, po czym udałem się do łazienki. Wziąłem prysznic, ubrałem się, ogarnąłem włosy i zbiegłem na dół do kuchni. Mama siedziała przy stole, żując tosta.
-Cześć – odezwała się, przełknąwszy. – Która baza?
-Maaamooo – jęknąłem swoim zwyczajem, w duchu podziwiając jej spokój. – Trzecia – dodałem po chwili.
-W porządku – machnęła ręką. – Jesteś dorosły. Ale nie wiedziałam, że Louis…
-Ja też nie wiedziałem – parsknąłem.
-Zrobiłam ciasto na naleśniki, ale smaż sobie sam, bo mi się nie chce.
-W porządku – wyjąłem patelnię i zaczekałem, aż się nagrzeje. Właśnie odkładałem pierwszego naleśnika na talerz, kiedy Lou wszedł do kuchni. Miał na sobie moje dżinsy i czarny T-shirt.
-Dzień dobry, pani Horan – powiedział z galanterią. – Mam nadzieję, że nie robię kłopotu?
-Ależ nie – zaszczebiotała mama, która go uwielbiała.
-Smacznego – położyłem przed nim talerz. – Dżem czy Nutella?
-Nutella – zadecydował po chwili.

20 grudnia 2012

Rozdział siódmy. Zarry.

Drodzy parafianie!
Dodaję rozdział ze sporym opóźnieniem, ale ilość rzeczy, które muszę zrobić jest odwrotnie proporcjonalna do ilości godzin w dobie. Enjoy!



Następnego dnia obudziłem się w niesamowicie dobrym humorze. Wysłałem SMS-a do Harry’ego, a otrzymawszy odpowiedź wstałem i przygotowałem się do wyjścia.
Pierwszą lekcją dzisiaj była matematyka, której nie rozumiałem, której nienawidziłem i którą kompletnie olewałem. Zwykle zajmowałem się zupełnie czymś innym, a potem, za pomocą korków z Hazel, jakoś wyciągałem na dwóję. Rodzice pogodzili się już z tym, że w tym przypadku żadne perswazje ani kary nie spowodują wyższych wyników, więc tylko wzdychali.
Właśnie najspokojniej w świecie pisałem SMS-a, gdy w głowę uderzyła mnie papierowa kulka. Moja klasa wyrosła już z rzucania się rzeczami na lekcjach, więc rozwinąłem pocisk, bo zobaczyć, o co chodzi.
Czy dojrzałeś już do powiadomienia mnie o tym, jakąż to zajebistą dupę wyrwałeś? Widzę przecież, że coś się dzieje.
Hazel, musisz zachować absolutną tajemnicę. Nie możesz powiedzieć nikomu, nawet Josh’owi. – odrzuciłem kartkę.
Omg, czy to nauczycielka?!
Nie, idiotko.
To kto?
Ma na imię Harry.
Obejrzałem się, by zobaczyć jej minę. Otwarte usta, uniesione brwi, wytrzeszczone oczy tego się chyba nie spodziewała.
Jesteś gejem i nic mi nie powiedziałeś?!
Ja… Nie wiem, czy jestem gejem. To się stało tak nagle… Zobaczyłem go i poczułem, jakby poraził mnie prąd.
Ależ obrazowe porównanie. No i co z tym dalej robimy?
My? Sam sobie poradzę.
Jaaasne. Przecież bez mojej pomocy nie zdobędziesz nawet jego numeru.
I tu się mylisz, kochana. Mam jego numer. I spotkałem się z nim sam na sam dwa razy. Ha!
Boże, po prostu nie wierzę. Co się z tobą dzieje, Zayn?
Nie mam zielonego pojęcia, ale rozkminię to.
Mhm. Całowaliście się?
Nie. Ale, kto wie…Może niedługo.
Chryste. Nie wyobrażam sobie, że mógłbyś się przelizać z innym facetem. Troszkę to do ciebie nie pasuje.
Niektórzy wierzą, że większość muzyków to geje.
Zayn, ty nie jesteś muzykiem, ty pracujesz w sklepie muzycznym.
Cicho xd
A tak przy okazji, Louis wie?
Nieee. A powinienem mu powiedzieć?
No jasne! Może ci udzielić pożytecznych rad, prawda?
Na przykład jakich? Całowanie chłopców chyba nie różni się aż tak bardzo od całowania dziewczyn, prawda?
Chyba nie. Ale na przykład nie wiesz, gdzie najtaniej kupić lubrykant.
Kretynko xd A myślisz, że Lou wie?
Nie zaszkodzi spytać.
-Moore, Malik! – zawołała nauczycielka. – Czy chcecie na głos odczytać klasie waszą korespondencję miłosną?
-To nie jest korespondencja miłosna – obraziłem się. – Ja i Hazel jesteśmy przyjaciółmi.
-W porządku, ale ograniczcie kontakty na lekcjach. Zajmijcie się lepiej geometrią, wyjdzie wam to na dobre.
-Prędzej pojadę na sygnale do psychiatry niż zrozumiem to cholerstwo – burknąłem.
-No to prawdopodobieństwo nie jest wcale takie małe – parsknęła Haz, wywołując powszechną radość.

                                               *                   *                   *

Dzisiaj znowu miałem dyżur po południu. Tym razem ruch był nieco większy, ale skończył się około 19. Ponieważ sklep był czynny do 21, miałem mnóstwo czasu, aby nauczyć się na jutrzejszy sprawdzian z historii. Jednak zamiast wyjąć książkę i poczęstować swój mózg porcją wiadomości o wojnie secesyjnej, wystukałem wiadomość do Harry’ego.
Przyjdziesz?
Za 15 min – brzmiała odpowiedź, która nadeszła niemal natychmiast.
Wyjąłem podręcznik z plecaka, żeby chociaż przeczytać to, co miałem na jutro umieć. Jednak słowa tańczyły mi przed oczami, nie mogłem się skupić. Uniemożliwiała mi to świadomość, że za chwilę zobaczę Hazzę. Na myśl o jego ciemnych lokach i zielonych oczach, tekst tracił cały sens i stawał się zwykłym bełkotem. Położyłem ramiona na ladzie i oparłem o nie głowę. Sam nie wiedziałem, kiedy zasnąłem.
Gdy się ocknąłem, Harry siedział obok i wpatrywał się we mnie z rozbawieniem.
-Siema – uśmiechnął się. – Jak drzemka?
-Czemu mnie nie obudziłeś? – spojrzałem na niego z udawaną urazą.
-Słodko wyglądasz, kiedy śpisz.
-Jasne – podniosłem się i stanąłem naprzeciw niego. – Tak w ogóle, to cześć.
Chłopak objął mnie i przytulił, potem odsunął się nieco i spojrzał mi prosto w oczy. Wstrzymałem oddech. Wargi Harry’ego ostrożnie, delikatnie dotknęły moich. Wyraźnie czekał na moją reakcję, gotów w każdej chwili się wycofać. Ja jednak nie miałem takiego zamiaru i zaangażowałem się w pocałunek, wplatając palce w jego włosy. Miałem ochotę trwać tak wiecznie, nie zwracając uwagi na świat dookoła.
Niestety, rzeczywistość musiała się wtrącić, anonsując swoje przybycie dźwiękiem otwieranych drzwi. Odskoczyliśmy od siebie z Harry’m, widząc klienta. Był nim pulchny mężczyzna około 40-stki. Patrzył na nas z wyraźną odrazą, której nie potrafił ukryć.
-Dzień dobry – burknął.
-Dzień dobry – odpowiedziałem dziarsko, próbując ukryć zakłopotanie. – W czym mogę służyć?
-Proszę komplet strun d-Addario – warknął facet. Gdy podałem mu to, o co prosił, przyjąłem pieniądze. Kiedy wydawałem resztę, starał się nie dotykać moich dłoni. Nie powiem, trochę mnie to zabolało.
-Zapraszam ponownie – powiedziałem cicho.
-Pedały. Wszędzie pedały – mruknął, wychodząc.
-Witaj w moim świecie – westchnął Harry. – Tak cię teraz będą traktować. Już nie masz na imię Zayn, tylko pedał albo ciota. W zajebistym środowisku żyjemy, w zajebistym. Mało kto jest w stanie nas zaakceptować. Nawet moi rodzice… -  urwał. – Wywalili mnie z domu, kiedy im powiedziałem – dokończył.
-Jezu.
-Miałem do wyboru leczyć się, albo wyprowadzić. Wybrałem wolność.
Nagle z otwartego okna przejeżdżającego auta dobiegły nas słowa Green Day’a:

I wanna be the minority
I don't need your authority
Down with the moral majority
'Cause I wanna be the minority

12 grudnia 2012

Info

Sorry, że  nie dodaje rozdziału, ale mam straszny zapieprz w szkole i mnóstwo rzeczy do zrobienia. Jak tylko to wszystko ogarnę, dodam na pewno.

3 grudnia 2012

Liebster Awards 2

Zostałam ponownie nominowana i to trzy razy. Jestem bogiem xd
.
pytania od: http://one-direction-ziall.blogspot.com

1. Co robisz w wolnym czasie?
Well... Czytam książki, słucham rock'a, piszę opowiadania... Różnie
2. Jakie typy książek lubisz czytać?
Fantastyka, uwielbiam Sapkowskiego i Terry'ego Pratchett'a
3. Twoje marzenie?
Chciałabym, żeby ludzie przestali jeść zwierzęta
4. Mieszkasz w bloku czy w domu?
Haha, w kamienicy. Jestem hipsterem.
5. Za co " kochasz " swoją/swojego przyjaciółkę/przyjaciela?
Za bicie mnie o każdej porze dnia i nocy
6. Co chcesz na Święta?
Słuchawki które sb wypatrzyłam
7.Ulubiona piosenka?
Aktualnie chyba Holiday Green Day'a
8. Masz plakaty 1D w pokoju?
Chryste, nie. Nie mogłabym spać, plakaty zawsze się na mnie PATRZĄ.
9. Ulubione picie?
Nierozcieńczony syrop malinowy
10.  Masz zwierzaka?
Świnkę. Morską, oczywiście. Nazywa się Vickey, ma ksywkę Wikipedia i jest żulem stulecia.
11. Wierzysz w Koniec Świata?
Niekoniecznie. Chociaż zawsze chciałam przeżyć Apokalipsę. Taaak, psychiczne dziecko ze mnie

pytania od: cause-i-can-love-you-more-than-this

1. Myślisz że Larry jest prawdziwy ? 
 Niekoniecznie. Ale... kto wie?
2. Zmieniłabyś coś w swoim życiu?

Pewnie, wiele rzeczy.
3. Czego najbardziej nienawidzisz? 

Nienawidzę... Czego to ja nienawidzę? A, wiem. Szpinaku i pani od geografii.
4. Jak radzisz sobie ze złością?

Wcale. Nie mam w zwyczaju się złościć. Ostatni raz byłam zła kilka miesięcy temu,
5. Taniec czy muzyka? (dlaczego?)

Zdecydowanie muzyka. Lubię taniec, ale chujowo mi idzie.
6. Ulubiona potrawa.

Placki ziemniaczane z majonezem. Mnóóóstwo tłuszczu.
7. Jakich języków się uczysz?

Angielski, niemiecki.
8. Byłaś kiedyś zagranicą? 

Owszem, raz w Czechach, raz w Hiszpanii i dwa razy w Grecji.
9. Wybierasz się na koncert 1D w Niemczech?

Nie.
10. Czego najbardziej się boisz? 

Potwora pod łóżkiem. Serio. 11. Jaką szaloną rzecz chciałabyś zrobić przed śmiercią? 
Ja całe życie robię szalone rzeczy, więc nie muszę. 

pytania od: http://new-one-direction-story.blogspot.com/
  1. Jesteś optymistą czy pesymistą? Optymistą. Zdecydowanie optymistą
  2. Twoja mocna strona? Ironiczne poczucie humoru 0 jedyna broń przeciwko debilom tego świata i nauczycielom (co się nierzadko pokrywa)
  3. Jaka jest twoja ulubiona książka? O Królu. Mam takich z 20.
  4. Gdybyś mogła wybrać, w jakim kraju chciałabyś zamieszkać? Oczywiście w Anglii.
  5. Czego w sobie nie lubisz? Wzrostu i rumieńca.
  6. Jaka jest twoja ulubiona piosenka? Holiday Green Day'a
  7. Masz jakieś hobby? Pisanie opowiadań
  8. Kim chciałabyś zostać w przyszłości? Pisarką
  9. Jaki był/jest twój ulubiony przedmiot w szkole? Polski
  10. Ulubiony kolor? Czarny.
  11. Jakiego języka obcego chciałabyś się nauczyć? Podszlifować angielski.















25 listopada 2012

Rozdział siódmy. Nouis.



 Drodzy Parafianie!
Dostałam dzikiej weny i rozdział jest dwa razy dłuższy niż teoretycznie powinien. Mam nadzieję, że wam się spodoba - miałam mnóstwo frajdy przy pisaniu go. Enjoy and comment, dear readers!


Niall
-Louis, wszystko ok? – spojrzałem na niego z troską. – Masz cienie pod oczami.
-Nic dziwnego, nie spałem pół nocy – z roztargnieniem potarł powieki palcami.
-Dlaczego?
-Nie wiem. Nie mogłem zasnąć, a potem śniło mi się, że będę mieszkał z nauczycielką geografii.
Uśmiechnąłem się cierpko.
-Wyszła z telewizora? – zainteresowałem się.
-Pudło, mój drogi. Z mikrofali.
-Pomysłowe. I co było dalej?
-Wyciągnęła walizkę z piekarnika i powiedział, że się wprowadza. Obudziłem się z krzykiem.
Uwielbiałem te nasze rozmowy. W większości nie miały żadnego sensu i brzmiały dość surrealistycznie, ale i tak je kochałem. Brzmienie jego głosu, kiedy z najwyższą powagą opowiadał kolejną bzdurę… Jego oczy, które nigdy nie przestawały się uśmiechać… Jego usta, które często przygryzał, myśląc nad wystarczająco ciętą odpowiedzią…
Pani Pierce jeszcze nie było. W naszej drogiej szkole nauczyciele nie mieli w zwyczaju zjawiać się punktualnie.
Dlatego Tom mógł swobodnie wydzierać się na Chris’a – klasowego prymusa. Przynajmniej ja go tak w myślach nazywałem. Dla innych był po prostu tym kujonem, Holt’em.
-Miałeś mi podpowiadać, kretynie! Przez ciebie dostanę kolejną pałę!
-Debil! – poparł go Mark.
-Masz przejebane! Już nie żyjesz! Przez ciebie nie zdam!
Zwykle nie angażowałem się w takie sytuacje, ale teraz nie mogłem wytrzymać. To było tak jawnie niesprawiedliwe, że wstałem i zawołałem:
-Tom, weź się ogarnij! Chris siedział trzy ławki od ciebie, co niby mógłby zrobić? To nie jego wina, że tobie nie chciało się nawet własnej ściągi zrobić.
-A ty się nie odzywaj! – wrzasnął Thomas, czerwony i coraz bardziej wkurzony. – Pedałem jesteś, więc zamknij mordę!
Zastygłem. Jednym zdaniem chłopak zniszczył to, co budowałem prawie od miesiąca. Wyciągnął na światło dzienne to, co tak bardzo starałem się ukryć przed Louis’m. Nie miałem pojęcia, jak to teraz naprawię.
Chwyciłem swój plecak i wypadłem z klasy. Wybiegłem ze szkoły i skierowałem się w pierwszą lepszą boczną uliczkę. Nie obchodziło mnie, dokąd zmierzam. Po prostu chciałem uciec od wszystkiego, a w szczególności od siebie. Zbudowałem przyjaźń na kłamstwie i teraz ponosiłem tego konsekwencje. Lou już nigdy mi nie zaufa, nie po czymś takim.
W końcu zatrzymałem się, bo ulica kończyła się ślepym zaułkiem. Usiadłem na niskim murku i oparłem brodę na dłoni. W tym momencie nie miałem siły absolutnie na nic. Ani na powrót do szkoły, ani do domu. Nie miałem też ochoty włóczyć się po mieście, jak zawsze, kiedy miałem problem. Po prostu siedziałem. Po mniej więcej kwadransie przestałem czuć cokolwiek, jakby ktoś wyłączył moje emocje. Pierwszy raz doświadczyłem czegoś takiego. Nie potrafię opisać, jaką ulgę poczułem. Nic nie było ważne, wszystko odpływało. Jak w transie podniosłem z chodnika kawałek szkła i zrobiłem małe, lecz głębokie nacięcie w miejscu między kciukiem a palcem wskazującym.
Cholera, chciałem tu mieć tatuaż – pomyślałem nagle i roześmiałem się histerycznie. Zanosiłem się śmiechem, pochylony do przodu. Otarłem twarz dłonią, przez co krew ubrudziła mi policzek i usta. W końcu uspokoiłem się znowu wpatrzyłem w przestrzeń.
-O Chryste, wyglądasz jak wampir – usłyszałem cienki głosik. Ze dwa metry ode mnie stała dziewczynka, mająca na oko 10 lat. Blond włosy zaplotła w dwa warkoczyki, a niebieskie oczy wpatrywały się we mnie z powagą. Podeszła i usiadła obok mnie.
-Kim jesteś? – spytałem, zszokowany.
-Mieszkam obok – odpowiedziała wymijająco, oglądając moją rękę. – Ależ będziesz miał seksowną sznytę.
-Zapewne.
-Czym zrobiłeś?
-A szkiełkiem – byłem w takim stanie psychicznym, że rozmowa o cięciu się z 10-latką nie wydawała mi się niczym dziwnym.
-Tym? – wskazała na zakrwawiony odłamek leżący obok mojego buta..
-Tym.
-Będzie ci się paprać – stwierdziła. – Chcesz jechać do szpitala? Tu niedaleko jest przystanek autobusowy, wiem jak dojechać. Mama mnie tam kiedyś zabrała, jak spadłam z roweru.
-Nie, poradzę sobie.
-Jak chcesz. Jestem Sheilla, a ty?
-Niall. Gdzie jest twoja mama?
-W pracy, a gdzie?
-A czemu nie ma cię w szkole?
-Bolało mnie gardło rano. Niall, wiesz co?
-Co?
-Pójdziesz ze mną do domu i ja ci przemyję tę rękę.
-A umiesz?
-Nie.
-To jak zamierzasz tego dokonać, hm?
-Metodą prób i błędów! – oznajmiła radośnie i zaczęła mnie ciągnąć za zdrową dłoń. – No chodź.
-Sheilla, co by powiedziała twoja mama, gdyby dowiedziała się, że zapraszasz nieznajomych do mieszkania?
-Zaczęłaby się śmiać i powiedziała, że zachowuję się jak prawdziwa córka hipiski. Zresztą nie jestem sama, Estelle jest w domu. To moja siostra.
Rozbawiony, wstałem i poszedłem za dziewczynką. Mieszkała kilkadziesiąt metrów dalej. Otworzyła drzwi własnym kluczem i zawołała:
-Elle! Wróciłam! Mam dla ciebie ofiaaaarę!
O kurwa.
-Żartowałam – roześmiała się perliście.
Z pokoju po lewej stronie korytarza wyszła dziewczyna, jakieś 16, może 17 lat. Miała ciemne włosy spięte w kok na czubku głowy, ubrała się na czarno, w koszulkę z Metallic’ą i rurki. Nadgarstek zdobiła pieszczocha z podwójnym rzędem ćwieków. Zmierzyła mnie wzrokiem.
-Na nowego chłopaka mamy nie wyglądasz. Sheilla, to twój kumpel?
-Dokładnie – wyszczebiotała dziewczynka. – Rozwalił sobie rękę o szkło. Możesz mi powiedzieć, gdzie mama chowa wodę utlenioną?
-W szafce nad zlewem. Wiesz co, może lepiej ja go opatrzę, co?
-Jesteś aniołem, El.
-Aniołem Śmierci, chciałaś powiedzieć.
Przeszła kilka kroków, i stanęła pół metra ode mnie.
-Estelle. Witaj w wariatkowie.
-Niall. – podałem jej rękę. Całe szczęście, że rozwaliłem sobie lewą.
-Chodź.
Udaliśmy się do kuchni, dziewczyna wyjęła wacik i wodę utlenioną. Zaczęła przemywać moją dłoń.
-Nie krzycz, błagam. Głowa mnie boli. Możesz się rozpłakać, byle cicho.
Piekło jak cholera, ale nie wydałem żadnego dźwięku.
-Obawiam się, że bandaży nie ma na składzie. Potrzebujesz jeszcze czegoś?
-Nie, dzięki. Zaraz się zmywam, tylko umyję twarz – podszedłem do zlewu.
-Nie idź, proszę! – Sheilla uwiesiła się mojego ramienia.
-A która jest?
-Dopiero wpół do dziesiątej,
Hm, lekcje kończyłem o trzeciej, miałem mnóstwo czasu.
-Możesz zostać na herbatę – zaproponowała Estelle.
-Dzięki. Nie bardzo mam gdzie się podziać. Zwiałem z szkoły.
-Ooooch, niegrzeczny chłopiec.
-A ty?
-Mnie mama uczy w domu. Wiesz, eksperymentalnie. Dwie dziewczynki, jedna wychowana tak, druga inaczej. Potem ma zamiar napisać o nas książkę. Jestem próbą doświadczalną, czujesz?
-Niefajnie.
Elle krzątała się po kuchni, wciąż mówiąc.
-W ogóle, nasze życie, to jest moje i Sheill jest strasznie pokręcone. Kiedy mama miała 17 lat, wybrała się do hipisowskiej komuny. Było bardzo fajnie, poznała bardzo miłego chłopaka, który zrobił jej dziecko. Kompletnie go nie kojarzy, bo była troszeczkę na haju. Pamięta tylko, że miał brodę. Fajna wskazówka dla dziewczynki, która chce cos wiedzieć o ojcu, ale nie narzekam. W sumie miałam szczęśliwe dzieciństwo. Mama uczyła mnie w domu, o ile znalazła czas pomiędzy pracą a licznymi chłopakami. Z jednym takim zaszła w ciążę. Kompletny dupek. Sama nie wiem, dlaczego Sheilla jest w porządku, naprawdę nie miała po kim odziedziczyć fajnych genów. Luke zjawia się tu raz na kwartał, wręcza mi kasę, a swojej córce kolejną lalkę Barbie. Rozlicza się z alimentów i znika.
-Nie znoszę tych lalek – wtrąciła dziewczynka.
-Tak, są okropne. Ostatnio nakręciłyśmy z nimi wywiad. Jedna była anorektyczką, druga alkoholiczką, jeszcze inna narkomanką… W sumie z tuzin kilkuminutowych filmików. Są cholernie zabawne. Sheill zadaje pytania, a ja odpowiadam.
-Dam ci fejsa, prześlesz mi – zaproponowałem.
-Dobry pomysł. Nazwisko?
-Horan. Niall Horan.
-Boże, nazywasz się normalnie. Ale ci zazdroszczę. Serio, Estelle? I tak dobrze, że nie nazwała mnie Shannon.
-Przecież to rzeka w Irlandii – zdziwiłem się.
-No właśnie. Problem w tym, że nazwa pochodzi od jakiejś celtyckiej boginki. Mama ma zajoba na punkcie Celtów. Czasem mnie przeraża.
-A czym się zajmuje? – zainteresowałem się.
-Pracuje w biurze matrymonialnym. Kojarzy pary za pomocą jakiejś metody zen. Kompletne bzdury moim zdaniem, ale ludzi to jara i podobno się sprawdza.
Paplała dalej, z beztroską zabarwioną sporą dawką ironii. Słuchając jej opowieści wypiłem szklankę herbaty, zjadłem kilka ciastek i przesiedziałem dość długo. Dowiedziałem się na przykład, że Estelle stylizuje się na metala głównie po to, żeby zdenerwować mamę. W przyszłości zamierza wychować Sheill na swój obraz i podobieństwo. Małą to bawi, a każda droga buntu jest dobra.
-Spróbuj – uśmiechnęła się. – Puszczanie black norwegian metal na cały regulator działa zawsze. Na każdego. Naprawdę.
-Wierzę.