24 września 2012

Rozdział trzeci. Nouis.

Ej, ludzie
Sorry, że jak dotąd wszystkie rozdziały są mniej lub bardziej o niczym. ALE - nie zapominajcie, że opowiadanie dzieje się w rzeczywistości alternatywnej, gdzie chłopcy dopiero się poznają. Zrozumcie, nie mogą się zacząć całować w pierwszym dniu znajomości. Staram się wprowadzić jak najwięcej dialogów i rzeczywiście może to być trochę nudne. Cierpliwości. Obiecuję, że niedługo akcja się rozwinie.




Louis
-Skąd wracasz? – odezwałem się.
-Zdaje się, że ze szkoły. Wskazuje na to ten oto plecak na moich ramionach.
-Nie zwracam uwagi na takie szczegóły – wzruszyłem ramionami. – A czemu tak długo? Jest – zerknąłem na ekran telefonu – prawie wpół do szóstej.
-Zostałem na kółku z historii.
-Lubisz historię? – zdziwiłem się. Osobiście nie cierpiałem tego przedmiotu. Nudził mnie.
-Niezbyt. Ale szóstka przyda mi się do średniej.
-Chciałbym mieć tyle cierpliwości do nauki – westchnąłem. – Planuję na przykład, że cały weekend będę się uczył, potem dzwoni Hazel albo Josh i wszystko w pizdu. Wracam w niedzielę wieczorem i jestem tak skonany, że nic tylko iść spać.
-To ostro imprezujesz – zauważył.
-Nie imprezuję – zaprzeczyłem. – Po prostu gdzieś się szlajamy, albo siedzimy u Hazel i oglądamy filmy. Cóż, teraz to się skończy. Mam raczej szlaban.
-Bo cię wywalili?
-Bystry jesteś. Akcja była epicka, to trzeba przyznać.
-A co zrobiłeś?
-Nawrzeszczałem na dyrektora. Tak porządnie, wiesz. Nazwałem go tłustym idiotą, którego obchodzi tylko kasa, a na uczniów ma wyjebane.
-Urocze – ocenił z uśmiechem. – Nie dziwię się, że wyleciałeś. A czemu się na niego wydarłeś?
-Widzisz, był jeden taki debil, który dokuczał Haze. Poszedłem z tym do dyrcia, na co on, żeby to między sobą rozwiązać. Rozumiesz, chciał wyciszyć sprawę, bo ojciec kolesia dawał sporo kasy na szkołę. W związku z powyższym straciłem panowanie nad sobą i zrobiłem scenę jak w telenoweli.
-Masz jaja. Ale teraz cierpisz, nie?
-Jest gorzej, niż myślałem. Tu wszyscy z wyjątkiem ciebie są tacy podobni do siebie, jakby ich ktoś skserował. W mojej starej szkole było o wiele zabawniej. Co lekcja odpał, zawsze działo się coś ciekawego. Tuż przed tym, jak mnie wyrzucili, trzecia klasa upiła nauczycielkę, bo dolała jej spirytusu do kawy.
-Daj spokój – roześmiał się. – Przecież chyba czuła, co pije, nie?
-No chyba właśnie nie. U niej to dwa łyki i koniec. Nie zdążyła. Przełknęła, posiedziała ze dwie minuty i w kimę. Powiadam ci, jak niemowlę. A obudziła się dopiero jak zadzwonił dzwonek.  Żałuję, że mnie przy tym nie było. Ale Josh był i nawet kamerką nagrał, jak śpi. I tak miała szczęście, że jej nie rozebrali. Za stara była, coś pod 50-tkę. Jakby tak dobrali się do pani Collins, to ojej. Z niej jest niezła dupa – zacytowałem Josh’a.
-Chryste panie, ale ty masz gadane. Czekaj, gdzie my w ogóle idziemy?
-Ja do parku. A ty się przyplątałeś po drodze, więc chyba też.

Niall
-Cześć, Niall! – zawołała mama, gdy usłyszała, że wchodzę do domu. – Co tam w szkole? Czemu tak późno? Chcesz obiad?
-Po kolei, mamo – roześmiałem się. – Tak, chcę obiad. Wróciłem późno, bo poszedłem jeszcze z kolegą do parku.
-Z kolegą? – poruszyła brwiami.
Boże, czasem żałowałem, że jej o sobie powiedziałem. Ale rzadko.
-Tak, z kolegą. Nie z moim chłopakiem, tylko z kolegą.
-Czekaj – zmarszczyła czoło. – Ostatnio mówiłeś, że nikt z tobą nie gada, bo jesteś gejem. Coś się zmieniło?
-Dzisiaj doszedł nowy uczeń. Jest naprawdę spoko.
-Jak bardzo spoko?
-Maaamooo – jęknąłem.
-No co?
-Nic. Idę na górę. Zawołaj, jak będzie obiad.
Wbiegłem po schodach, otworzyłem drzwi do swojego pokoju i od razu włączyłem komputer. Najpierw wszedłem na facebook’a. Wpisałem w wyszukiwarkę Louis Tomlinson i już po chwili przeglądałem jego profil. Zaprosiłem go do znajomych, po czym zająłem się kontemplacją jego zdjęć.
Kilka całkiem spoko profilowych, jakieś z klasą – stał obok ciemnowłosej dziewczyny w kraciastej koszuli oznaczonej jako Hazel Moore. Hazel pojawiała się też na kilku kolejnych fotkach, razem z Josh’em i Zayn’em. Ten ostatni był naprawdę ładny. Podobały mi się zwłaszcza jego oczy. No, ale zdecydowanie wolę Louis’ego.
-Jakby miało jakiekolwiek znaczenie, którego wolisz – powiedziałem do siebie.

9 komentarzy:

  1. tupu tupu tup. KILL YOU!
    czemu to jest takie krótkie?!
    się pytam, no...
    a tak to, to fajne. :) czekam cały czas na rozwój sytuacji. :D

    OdpowiedzUsuń
  2. zajebiste. Fajnie piszesz ale szkoda że rozdziały są takie krótkie. Jak by były dłuższe to było by idealnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Uuuuu!!!! Zajebioza:)

    OdpowiedzUsuń
  4. super, tylko szkoda, że takie krótki :(

    czekam na Zarrego ! XD

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeej zajebiste *.*
    Czekam na następtępne :)Pozdrowienia Xx
    Zapraszam do mnie http://torn-bromance.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Tomo, przepraszam, że dopiero teraz komentuję, ale nie miałam internetu. Ale już wszystko nadrobiłam, przeczytałam i jestem happy.
    Co do tego rozdziału: weź coś pomyśl o tym, żeby wrócili do tego parku i COŚ razem zrobili. XD Jestem niewyżyta seksualnie.
    Już, cicho, rozdział świetny, czekam na następny. Xo

    OdpowiedzUsuń
  7. Meeeeega! :3 pisz szybko nn! :D
    + zapraszam do mnie http://dopokibede.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń