11 października 2012

Rozdział czwarty. Nouis.



 Niall
There’s nothing to lose
When no one knows your name
There’s nothing to gain
But the days don’t seem to…
-Nialler!
Aż podskoczyłem.
-Co ty tu robisz? Po raz drugi w ciągu 24 godzin wyrastasz spod ziemi – spojrzałem na niego kątem oka.
-Wcale nie wyrosłem spod ziemi. Po prostu przed chwilą wysiadłem z autobusu. Jak widać na załączonym obrazku, właśnie przechodzimy koło przystanku. No, ale ciebie pochłonęły jakieś gorące rytmy, więc chyba niespecjalnie kontaktujesz. Mam rację?
-To nie są gorące rytmy – obraziłem się. – To jest Billy Talent. I dlaczego nazwałeś mnie Nialler’em?
-O Boże – przewrócił oczami. – Żeby nie powtarzać się w kółko z Niall’em. Czy ty nie masz żadnych ksywek? Jak na ciebie mówią?
-Niall. Albo Horan.
Albo pedał – dodałem w myślach.
-Jezu. Biedne dziecko. Hazel nazywa mnie LouLou, Josh Lou, a Zayn Tommo. A siostry Jennifer.
-Co?
-Masakryczna sprawa. Rodzina dysponuje moimi zdjęciami w damskich ciuchach. Miałem pięć lat i kuzynka przebrała mnie za dziewczynkę. Otrzymałem imię Jennifer. Ciągnie się to za mną od dwunastu lat, kumasz?
-O Boże – roześmiałem się, jednocześnie robiąc facepalm’a.
-W ogóle, całe moje życie to pasmo cierpień i niepowodzeń – powiedział dramatycznym głosem.
-Ach jakże mi ciebie żal? Może psycholog?
-Próbowałem. Ale mama nie chce mi dać kasy na wizytę.
-A państwowo nie możesz się zapisać?
-Za duża kolejka. Rozumiesz zasadę? Potnę się chyba. Łyżeczką.
Właśnie mijaliśmy bramę szkoły, gdy…
-Ooooch, cześć Louis! – zawołało na raz z 10 dziewczyn. – Co tam?
-Rozważam samobójstwo za pomocą tępego narzędzia, a co?
-O mój Boże, dlaczego? – zaszczebiotała tleniona blondynka w różowych rurkach.
-Bo tuzin idiotek stoi mi na drodze i nie daje przejść dalej. I oko ci się rozmazało, ślicznotko.
Odeszliśmy kawałek, jednak wciąż dobiegały nas piski ,,Nazwał mnie ślicznotką! Słyszałyście? Omygy!”
-Nie cierpię plastików – fuknął Lou. – I skąd znają moje imię? Żadna nie jest z naszej klasy chyba, nie?
-Człowieku, rozejrzyj się dookoła. Jesteś jednym z największych ciach w szkole, wszystkie dziewczyny już wiedzą o tobie wszystko.
-O akcji z Jennifer też? – rozejrzał się przerażony, jakby spodziewał się dowodów swojej kompromitacji.
-Nie – zachichotałem. – O tym raczej nie. Miałem na myśli raczej rodzaj butów, markę koszulki, krój dżinsów, metkę na plecaku i wszystkie informacje, które zamieściłeś na facebook’u.
-I po co im to?
-Bo dziewczyny uwielbiają sobie o takich rzeczach opowiadać godzinami. Po to.
-Skąd to wszystko wiesz?
-Mam mamę i trzy ciotki. Wystarczy umieć słuchać.

Louis

Niall, nudzi mi się xd
-.- To oczywiste. Przecież właśnie mamy chemię, prawda?
Ale mi się naprawdę nudzi :D
Wyobraź sobie, że mi też. I co zamierzasz zrobić z tym faktem?
Och, możliwości jest wiele.
Na przykład?
Możemy zapytać nauczycielkę, jaki nosi rozmiar stanika. Mogę zacząć coś śpiewać. Albo położyć nogi na ławce. Albo wstać i zacząć stepować. To tylko część pomysłów.
Louis, debilu. Może w twojej szkole takie rzeczy uchodzą na sucho, ale w tej absolutnie nie. Wywalą nas oboje, a twoja mama obedrze cię ze skóry. Chcesz tego?
No… nie. Naprawdę nie możemy nic odwalić?
Naprawdę.
A próbowałeś kiedyś?
W sumie nie.
No to skąd możesz wiedzieć? Zróbmy coś, może za pierwszy wyskok nas nie wyrzucą.
Mam pomysł. Pójdziemy na kompromis.
Co masz na myśli?
Wysiedzimy grzecznie te 20 minut. A potem zwiejemy z geografii. Co ty na to?
Nialler, słońce, jesteś pieprzonym geniuszem.
Och, wiem xd

Uśmiechnięty od ucha do ucha włożyłem kartkę do książki, po czym odchyliłem się do tyłu na krześle i z zainteresowaniem spojrzałem w sufit. Głos nauczycielki działał usypiająco, było ciepło i nudno…
…Ocknąłem się kilka sekund później, leżąc na oparciu krzesła, które z kolei znajdowało się na podłodze. Dokuczały mi plecy, a w głowie pulsował tępy ból. Nad sobą zobaczyłem twarz Niall’a, który poczerwieniał ze śmiechu.
-Czy nikt ci nie powiedział, że podczas bujania na krześle się nie zasypia? – spytał, ocierając łzę wesołości.
-Panie Tomlinson, wszystko w porządku? – zainteresowała się panna Oliver, stając nade mną.
-Chyba tak – odpowiedziałem.
Nialler rzucił mi znaczące spojrzenie.
-Ale wolałbym iść do pielęgniarki – dodałem szybko.
-W porządku. Kto chce zaprowadzić pana Tomlinson’a do gabinetu?
Rękę podniosły wszystkie dziewczyny plus Horan.
-To może Niall – zdecydowałem, zbierając się z podłogi.
Blondyn wstał z krzesła, objął mnie ramieniem i wyszliśmy z klasy.

7 komentarzy:

  1. Oj kocham to opowiadanie;) czekam na wstępne części;)
    I zapraszam na penci1d.blogsopt.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Czekam na następne! A przy okazji dodam, że Billy Talent to zajebiste rytmy! xD A 'Nothing to lose' (które zamiast przeczytać zaśpiewałam)jest boskie. ;p
    Zapraszam też na mojego bloga http://lowforewerx3.blogspot.com/
    Dawajcie kolejny rozdział! :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Jezu dziweczyno ! TO MA BYC DLUZSZE! Zaczynam czytac iii... i koniec ! To jest tak swietne ze chce wiecej i dluzej. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajny rozdział jak zwykle:D
    Kocham<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3

    OdpowiedzUsuń
  5. Słucham Architects, czytam i nucę Billy Talent, yhy. xD
    Niech się wywalą po drodze do pielęgniarki na schodach i wylądują na sobie. *-*
    I dłuższeee proszę, błagam, padam na kolana.

    OdpowiedzUsuń
  6. No bez jaj! Takie krotkie?? I JESZCZE NIE MA NASTEPNEGO? :) nie no teraz serioN dluzsze maja byc ! Kapiszi?? <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Lou jest wszędzie. xd
    jak nie zaczniesz pisać dłuższych, to nie wiem, co Ci zrobię, naprawdę.

    OdpowiedzUsuń