Sorry, że jak dotąd wszystkie rozdziały są mniej lub bardziej o niczym. ALE - nie zapominajcie, że opowiadanie dzieje się w rzeczywistości alternatywnej, gdzie chłopcy dopiero się poznają. Zrozumcie, nie mogą się zacząć całować w pierwszym dniu znajomości. Staram się wprowadzić jak najwięcej dialogów i rzeczywiście może to być trochę nudne. Cierpliwości. Obiecuję, że niedługo akcja się rozwinie.
Louis
-Skąd wracasz? – odezwałem się.
-Zdaje się, że ze szkoły. Wskazuje na to ten oto plecak na
moich ramionach.
-Nie zwracam uwagi na takie szczegóły – wzruszyłem
ramionami. – A czemu tak długo? Jest – zerknąłem na ekran telefonu – prawie
wpół do szóstej.
-Zostałem na kółku z historii.
-Lubisz historię? – zdziwiłem się. Osobiście nie cierpiałem
tego przedmiotu. Nudził mnie.
-Niezbyt. Ale szóstka przyda mi się do średniej.
-Chciałbym mieć tyle cierpliwości do nauki – westchnąłem. –
Planuję na przykład, że cały weekend będę się uczył, potem dzwoni Hazel albo
Josh i wszystko w pizdu. Wracam w niedzielę wieczorem i jestem tak skonany, że
nic tylko iść spać.
-To ostro imprezujesz – zauważył.
-Nie imprezuję – zaprzeczyłem. – Po prostu gdzieś się
szlajamy, albo siedzimy u Hazel i oglądamy filmy. Cóż, teraz to się skończy.
Mam raczej szlaban.
-Bo cię wywalili?
-Bystry jesteś. Akcja była epicka, to trzeba przyznać.
-A co zrobiłeś?
-Nawrzeszczałem na dyrektora. Tak porządnie, wiesz. Nazwałem
go tłustym idiotą, którego obchodzi tylko kasa, a na uczniów ma wyjebane.
-Urocze – ocenił z uśmiechem. – Nie dziwię się, że
wyleciałeś. A czemu się na niego wydarłeś?
-Widzisz, był jeden taki debil, który dokuczał Haze.
Poszedłem z tym do dyrcia, na co on, żeby to między sobą rozwiązać. Rozumiesz,
chciał wyciszyć sprawę, bo ojciec kolesia dawał sporo kasy na szkołę. W związku
z powyższym straciłem panowanie nad sobą i zrobiłem scenę jak w telenoweli.
-Masz jaja. Ale teraz cierpisz, nie?
-Jest gorzej, niż myślałem. Tu wszyscy z wyjątkiem ciebie są
tacy podobni do siebie, jakby ich ktoś skserował. W mojej starej szkole było o
wiele zabawniej. Co lekcja odpał, zawsze działo się coś ciekawego. Tuż przed
tym, jak mnie wyrzucili, trzecia klasa upiła nauczycielkę, bo dolała jej
spirytusu do kawy.
-Daj spokój – roześmiał się. – Przecież chyba czuła, co
pije, nie?
-No chyba właśnie nie. U niej to dwa łyki i koniec. Nie
zdążyła. Przełknęła, posiedziała ze dwie minuty i w kimę. Powiadam ci, jak
niemowlę. A obudziła się dopiero jak zadzwonił dzwonek. Żałuję, że mnie przy tym nie było. Ale Josh
był i nawet kamerką nagrał, jak śpi. I tak miała szczęście, że jej nie
rozebrali. Za stara była, coś pod 50-tkę. Jakby tak dobrali się do pani
Collins, to ojej. Z niej jest niezła dupa – zacytowałem Josh’a.
-Chryste panie, ale ty masz gadane. Czekaj, gdzie my w ogóle
idziemy?
-Ja do parku. A ty się przyplątałeś po drodze, więc chyba
też.
Niall
-Cześć, Niall! – zawołała mama, gdy usłyszała, że wchodzę do
domu. – Co tam w szkole? Czemu tak późno? Chcesz obiad?
-Po kolei, mamo – roześmiałem się. – Tak, chcę obiad.
Wróciłem późno, bo poszedłem jeszcze z kolegą do parku.
-Z kolegą? – poruszyła brwiami.
Boże, czasem żałowałem, że jej o sobie powiedziałem. Ale
rzadko.
-Tak, z kolegą. Nie z moim chłopakiem, tylko z kolegą.
-Czekaj – zmarszczyła czoło. – Ostatnio mówiłeś, że nikt z
tobą nie gada, bo jesteś gejem. Coś się zmieniło?
-Dzisiaj doszedł nowy uczeń. Jest naprawdę spoko.
-Jak bardzo spoko?
-Maaamooo – jęknąłem.
-No co?
-Nic. Idę na górę. Zawołaj, jak będzie obiad.
Wbiegłem po schodach, otworzyłem drzwi do swojego pokoju i
od razu włączyłem komputer. Najpierw wszedłem na facebook’a. Wpisałem w
wyszukiwarkę Louis Tomlinson i już po chwili przeglądałem jego profil. Zaprosiłem
go do znajomych, po czym zająłem się kontemplacją jego zdjęć.
Kilka całkiem spoko profilowych, jakieś z klasą – stał obok
ciemnowłosej dziewczyny w kraciastej koszuli oznaczonej jako Hazel Moore. Hazel
pojawiała się też na kilku kolejnych fotkach, razem z Josh’em i Zayn’em. Ten ostatni był
naprawdę ładny. Podobały mi się zwłaszcza jego oczy. No, ale zdecydowanie wolę
Louis’ego.
-Jakby miało jakiekolwiek znaczenie, którego wolisz –
powiedziałem do siebie.